That Sunday morning, sunlight was slipping through the bare curtains.  On a whim, I reached for my tripod and pointed the camera towards the ficus robusta. Waiting for the self-timer, I imagined a carefree dance of nature, in quiet harmony with the sun’s gentle rays, shyly caressing every curve.

Tamtego niedzielnego ranka słońce zaglądało przez nieodsłonięte zasłony. Bez namysłu odszukałam statyw i wycelowałam kamerę w stronę ficusa robusty. Oczekując na samowyzwalacz, myślałam o tańcu wolnego, beztroskiego ciała z naturą, w harmonii z promieniami słońca, nieśmiało otulającymi kontury.